środa, 10 września 2014

Z Szyndzielni przez Błatnią do Szczyrku...


Zapraszamy dzisiaj na wycieczkę na Błatnią (917 m.n.p.m), która będzie stanowiła punkt pośredni naszej wyprawy. Dzisiaj nie zataczamy pętli, ale zaczynamy z Bielska-Białej, a kończymy w Szczyrku, o którym ostatnio pisaliśmy tutaj. Z Centrum Bielska-Białej musimy dostać się w okolicę koleji liniowej na Szyndzielnię. My jechaliśmy z przystanku przy ulicy Żwirki i Wigury - autobusem miejskim. Na szczyt Szyndzielni wyjechaliśmy koleją liniową :) W dzisiejszym poście, co mamy nadzieję, Was nie zrazi, zdjęcia są niestety kiepskiej jakości. Zostały one bowiem utracone i "wyciągnięte" z prentacji multimedialnej, stąd straciły na rozdzielczości. Zdecydowaliśmy się jednak ich użyć, gdyż w najbliższym czasie nie planujemy wyjścia w ten rejon.. Potraktujcie je zatem jako zdjęcia poglądowe bez wyraźnych walorów artystycznych ;)

Podążamy do dolnej stacji koleji na Szyndzielnię.

Panorama Bielska...
Górna stacji koleji...
Zaczynamy zatem... My wyjeżdżaliśmy z Buczkowic busem i dostaliśmy się do centrum Bielska-Białej. Stąd kolejny autobus pod kolejkę na Szyndzielnię (1026 m.n.p.m) (wówczas była to 7-ka, ale lepiej to sprawdzić, gdyż minęło kilka lat). Oczywiście istnieje możliwość zaparkowania niedaleko dolnej stacji koleji na szczyt (około 1200 metrów), ale ponieważ planowaliśmy wycieczkę bez zatoczenia pętli, wybraliśmy taki, a nie innych środek transportu. Przejazd w jedną stronę, bo taki nas interesuje kosztuje około kilkunastu złotych. Kolej czynna jest od godziny 9.00, poza poniedziałkami - wówczas startuje o godzinie 10.00. Przejazd trwa bardzo krótko, gdyż około 6 minut, więc już przy wejściu przyszykujecie apart do zrobienia zdjęć, gdyż widoki są warte uwagi. Tutaj możecie sprawdzić wszytkie szczegóły i zmiany dotyczące koleji. Chwilę podziwiamy panoramę Bielska, by znaleźć się na górnej stacji kolejki. Stąd kilka minut lekko pod górkę i jesteśmy przy schronisku na Szyndzielni.

Schronisko na Szyndzielni, Źródło: http://turystyka.bielsko.info/7,36,0,4315,0,szyndzielnia-kolej-po-przegladzie,artykul,serwis.html
Schronisko na Szyndzielni kojarzy nam się bardzo dobrze. Wiele, wiele lat temu (post na ten temat wkrótce) dreptaliśmy na Szyndzielnię z dołu, bez pomocy kolejki :), bo tak też można... Dotarliśmy na Szyndzielnię i zadowoleni chcieliśmy wyciągnąć śniadanie, a tu proszę niespodzianka... zapomnięłiśmy chleba :) Chcieliśmy zakupić pieczywo w stołówce schroniska, ale obłsuga obdarowała nas sporą ilością darmowych kromek :) Ot taka przygoda, którą będziemy pamiętać...

Podczas naszego pobytu akurat odbywała się przy schronisku na Szyndzielni msza..

Schronisko na Szyndzielni warte jest Waszej uwagi, choćby dlatego, iż jest ono pierwszym murowanym schroniskiem w Beskidzie Śląskim. Do użytku oddane zostało w 1897 roku. Swoją architekturą przypomina schroniska alpejskie, z charaktersytyczną wieżyczką, w której niegdyś mieściła się stacja meterologiczna. Ciekawostką jest to, że na dachu schroniska wiele lat temu zainstalowana była sygnaturka, która swym dźwiękim wskazywała turystom drogę, w czasie trudnych warunków atmosferycznych. W czasie II wojny światowej budynek schorniska pełnił funkcje typowo paramilitarne i mocno ucierpiał - zniszczony został dach z wieżyczką, kuchnia, klatka schodowa, a po ustąpieniu wojsk - zawartość rozkradziono. Po wojnie schonisko zostało wyremontowane i na powrót oddane do użytku, już w roku 1945. W późniejszych latach budynek został rozbudowany o kolejne skrzydło. W roku 1985 w schronisku wybuchł pożar, w którym to całkowiecie spłonął dach z odbudowaną wieżą... Także jak widzicie historia tego miejsca jest dość interesująca. Zainteresowanych odsyłamy tutaj...

Pod schroniskiem na Szyndzielni...

Po spożyciu śniadania, wychodzimy w kierunku Błatniej, podążając za żółtym szlakiem, któremu początkowo towrzyszy szlak czerwony. Idziemy typowo górskim, kamiennym traktem lekko pod górę. Przed nami niecałe 2h marszu, spokojnym tempem. Miejscami teren zadrzewiony, miejscami odkryty z pięknymi widokami - doskonałe miejsce na rodzinny spacer. Około 20 minut podążamy wciąż lekko pod górę do miejsca zejścia się szlaków: czerwonego, żółtego i czarnego - nazywanego Nad Szyndzielnią (1053 m.n.p.m). W tym miejscu jest rozwidlenie szlaków. Mamy możliwość podążania wciąż za szlakiem żółto-czerwonym lub wybrać krótszy szlak czarny.  Szlak żółto-czerwony podąża przez szczyt Klimczoka (1117 m.n.p.m). My wybraliśmy szlak czarny, dzięki czemu nasza trasa uatrakcyjniona została o nieco wyższe przewyższenia :)
  




A tutaj widok na Skrzyczne i charakterystyczną wieżę na szcyzcie :)

Czarnym szlakiem podążamy 20 minut, by po tym czasie osiągnąć wysokość 1081m, która wskazuje na fakt dotarcia do Trzech Kopców pod Klimczokiem. Trzy Kopce to szczyt graniczny pomiędzy Bielskiem, Szyrkiem, a Brenną. Nazwa Trzy Kopce pochodzi od faktycznie postawionych tutaj 3 kopców, które miały wyznaczać poszczególne obszary. Na południe od szczytu możemy znaleźć jaskinię, która według podań i legend miała być miejscem schronienia ówczesnych zbójników... W latach 30-tych XX wieku powstało tu prywatne schronisko turystyczne, po którym obecnie pozostały tylko ruiny.



Z Trzech Kopców mamy niewiele ponad 1h drogi na Błatnią. Musimy przyznać, że na tym odcinku idzie się całkiem bez wysiłku, gdyż zmniejszamy swoje położenie npm :) Górski trakt, słońce, sporo prześwitów i polan, które zapewniają wspaniałe widoki, a więc przyjemny spacer :) Po kilkunastu minutach dochodzimy do szczytu o nazwie Stołów (1035m.n.p.m), którego można by nie zauważyć, z racji tego, iż jest płaski jak stół -  z resztą stąd pochodzi jego nazwa. Na stokach Stołowa możemy odnaleźć dwie jaskinie: Jaskinia w Stołowie oraz Głęboka Jaskinia w Stołowie, z czego ta pierwsza nie jest zalecana do eksploracji, gdyż grozi zawaleniem, a druga jest ciekawostką speologiczną odkrytą niedawno, bo w 2003 roku. Na szczycie Stołowa nie odpoczywamy, gdyż trasa tego nie wymaga - nie czujemy zmęczenia, z wiadomych względów - schodzimy w dół :)








 
Od Trzech Kopców podążaliśmy żółtym szlakiem do Stołowa. Kolor szlaku się nie zmienia i ze szczytu Stołów, nadal żółtym szlakiem w kierunku Błatniej. Na tym odcinku piękne widoki.



Po drodze możecie napotkać spore ilości grzybów, ale nie zachęcamy do zbierania, chyba, że ktoś ma o tym pojęcie :)

Widok z Błatniej, w tle najwyższy to Stożek Wielki.

Tutaj widoki w stronę Brennej.
Dobrych kilkadziesiąt minut idziemy polaną, która zapewnia nam wspaniałe widoki na okolice Brennej po lewej stronie i okolice Bielska-Białej po naszej prawej stronie, choć z tej strony zdecydownie mniej spektakularne. Na końcowym odcinku wchodzimy lekko w górę, by potem zejść w dół i wyjść prosto na schornisko na Błatniej.

Wychodzimy prosto na schronisko...

Szczyt Błatniej znajduje się o 26 metrów wyżej niż schornisko. Nazwa właściwa szczytu to Błotny. Nazwa ta, jak podają miejscowi, pochodzi od błota, które w dużej ilości występowało na szczycie, z powodu wypasu zwierząt... Szczyt oraz jego grzbiety pokryte są ciągiem polan i do II wojny światowej stanowiły ośrodek gospodarki pasterskiej. Kopiec na szczycie Błotnego to doskonały punkt widokowy na Trzy Kopce i Klimczok, Szyndzielnię, na Skrzyczne, Małe Skrzyczne oraz Baranią Górę. Na bliższym planie możemy dostrzeć dwugarbny Kotarz, zza którego wyłania się grzbiet Starego Gronia i pasmo Trzech Kopców Wiślańskich zakończonych wziesieniem Lipowskiego Gronia. Z tego miejsca podziwiamy także Kiczor, Stożek, Wielki Soszów (znane miejsca narciarskich szaleństw) oraz Wielką Czantorię. Podziwiamy także panoramę Beskidu Śląsko-Morawskiego, a na południu ponad Kotarzem także Wielką Raczę i czasami wierzchołki Małej Fatry należące do Słowacji.... Możemy więc spokojnie powiedzięc, iż szczyt Błotnego to miejsce na obserwację dookolnej panoramy Beskidów i nie tylko :)


W schornisku można dobrze zjeść :)

Pod schroniskiem na Błatniej...
W tle Skrzyczne...

Po posileniu się i naładowaniu baterii ruszamy w dalszą drogę. Chciałoby się powiedzieć powrotną i po części tak właśnie będzie. Wracamy bowiem żółtym szlakiem sporą część przebytej drogi. Można powiedzieć, że wędrujemy praktycznie z powrotem na Trzy Kopce, choć nie dochodzimy do nich, a wcześniej skręcamy w leśną drogę, która ucieka w prawo, tym samym skracając sobie nieco odcinek, który musimy pokonać, a do pokonania mamy prawie 3h drogi....







Początkowo podążamy żółtym szlakiem, więc nie będziemy tego odcinka opisywać, z racji tego, iż tą samą drogą szliśmy wcześniej. Wędrujemy około 1h, by po tym czasie wejść na leśną drogę prowadzącą nas prosto w kierunku Przełęczy Karkoszczonka (736 m.n.p.m)- do Chaty Wuja Toma w Szczyrku. Możecie także przejść przez szczyt Klimczoka, ale zwróćcie uwagę na czas, gdyż jest to spore nadłożenie drogi - jeśli macie czas to warto :)

Tutaj droga do Przełęczy Karkoszczonka...
Dla tych, którzy skręcą w leśną drogę - macie przed sobą ponad dobrą godzinę marszu w dół. Idzie się bardzo dobrze, panorama pozostaje w tyle, wchodzimy w las, z którego wychodzimy dopiero na samej przełęczy. Przełęcz poznacie bez trudu, znajduje się na niej rogacz, ale nawet gdyby nie to, jest to rozległe miejsce, z przepięknym widokiem na pasmo Skrzycznego, a to wszystko ubogaca Chata Wuja Toma, która nadaje niezwykły klimat temu  miejscu. Przełęcz jest to najniższe dostępne przejście pomiędzy Brenną, a Szczyrkiem - a więc także najdogodniejsze - więc używana była od wieków przez okoliczną ludność. Wśród tubylców, przełęcz nazywana bywa także Skałką lub Granicą. W przypadku pierwszej nazwy, pochodzi ona prawdopodobnie od starej nazwy Klimczoka, natomiast druga ma długą historię, która sięga do czasów rozbiorów. Jest to bowiem odniesienie do granicznej funkcji grzbietu Beskidu Śląskiego, który rozdzielał w tym miejscu ziemie żywieckie od Księstwa Cieszyńskiego. Po II wojnie światowej przez przełęcz biegła granica województw krakowskiego i katowickiego oraz granica powiatów żywieckiego i ciesyńskiego. Miejsce to było także przez ponad 9 wieków granicą dwóch diecezji: krakowskiej i wrocławskiej. Przełęcz stanowi także naturalną granicę językową i etnograficzną - Brenna to górale śląscy, a Szczyrk to górale z Żywieczcyzny. Jak więc z powyższego widać nazwa Granica jest jak najbardziej na miejscu, ale nie przyjęła się i dzisiaj mamy na wszystkich mapach i w przewodnikach nazwę Przełęcz Karkoszczonka, która prawdopodobnie pochodzi od słowa "karkosze", które w gwarze góralskiej oznacza  odrąbane ze ściętych drzew iglastych gałęzie...


Na przełęczy Karkoszczonka, w tle Skrzyczne...
\
W tle Chata Wuja Toma...

Zaduma we dwoje :P
3+1 :P
Zgrana ekipa :)
Do zobaczenia na szlaku... Hej !
Z Chaty Wuja Toma podążamy do Szczyrku i nie będziemy się tutaj rozpisywać, gdyż możecie o tym odcinku przeczytać w poście dotyczącym zimowego spaceru do tego miejsca. Jak znajdziecie się w Szczyrku, pamiętajcie o licznych atrakcjach...

a&s

P.s. Ze Szczyrku prawie co godzinę jeżdżą autobusy i busy do Bielska :) także szerokiej drogi.

Czytaj więcej...
Czytaj także o wyjściu na Skrzyczne z Białego Krzyżą...
Czytaj także o Babiej Górze...

>