środa, 7 września 2011

Skrzyczne zimą - 1257 m.n.p.m

Zapraszamy na zimową wycieczkę na Skrzyczne - najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego 1257 m.n.p.m


Wychodzimy z miejscowości Buczkowice - w naszym przypadku z domu :) Dojazd do Buczkowic jest bardzo dobry z Bielska-Białej, busy jeżdżą często, więc nie ma problemu z dostaniem się do przystanku PKS Buczkowice, spod którego to wychodzi czerwony szlak na Skrzyczne.

Początek wędrówki....
Szlak początkowo prowadzi uliczkami Buczkowic, by następnie (po około 10 minutach), za kościołem i kapliczką uciec w lewo w las. W okresie zimowym droga nie jest za bardzo utorowana, więc jak najbardziej przydają się kijki oraz odpowiedni ubiór - wodoodporny no i stuptuty. A więc zaczynamy brodzenie w śniegu. W dniu, w którym my szliśmy, nikt nas nie uprzedził, więc szlak był zupełnie nieprzetarty i słabo oznakowany, co dodawało dodatkowej atrakcji naszej wędrówce. Dzięki temu, mogliśmy natomiast śledzić tropy zwierząt. Przed nami według czasu wskazanego na rogaczu 3 h drogi, jednak zdajemy sobie sprawę, że w obecnych warunkach należy mieć zapasu około 1-2 h.

W trudnych warunkach i śniegu po kolana dochodzimy do ścieżki prostopadłej, którą dojdziemy kierując się w lewo do "źródełka nad filipką" W lecie można sobie tutaj usiąść na ławeczce i rozpalić ognisko w miejscu do tego przeznaczonym. My podążamy dalej szlakiem czerwonym w górę miedzy drzewami. Szlak trudno znaleźć, lecz jego początek od źródełka zaczyna kapliczka Matki Boskiej  na drzewie.

W drodze na Siodło czekała nas spora przeprawa, choć pogoda jak najbardziej dopisywała. Przebijające się między drzewami widoki były po prostu spektakularne :) Widoczność była wspaniała, a las wyjątkowo spokojny i cichy. Po około 20 minutach dochodzimy do rozwidlenia dróg - my kierujemy się w lewo w kierunku "siodła". Mimo, że szlak jest dobrze oznakowany, jednak zimą można stracić go z oczu pod pokrywą śnieżną. Kolejne 15 minut i dochodzimy do Siodła pod Skalitem (746 m.n.p.m).

Przecieramy szlaki....
 





W drodze na Siodło...
Od Siodła zaczyna się zmieniać pogoda. Nie zatrzymujemy się tam, gdyż jest to miejsce mocno wietrzne, a zimowy wiatr hulał konkretnie. Niestety, zazwyczaj piękny widok na Klimczok i Magurę został osłonięty przez chmury, więc widoczność także nie zachęcała do odpoczynku w tym miejscu. W związku z powyższym skryci w lesie konsumujemy kanapki, pijemy herbatkę i podejmujemy decyzję o wyciągnięciu naszej broni przeciwko przeraźliwemu zimnu - ogrzewacze chemiczne. Wydatek nie jest drogi, a naprawdę warto. Zabezpieczamy więc rękawiczki ogrzewaczami, a kobieca część naszego zespołu wkłada sobie po jednym także do butów i ruszamy dalej. Od Siodła droga prowadzi lasem, ostro w górę. Po około 15 minutach wspinaczki rozpoczyna się rumowisko skalne i wówczas jest to dla nas sygnał, że strome podejście kończy się. W tym miejscu złapała nas okropna wichura. Przeraźliwie wiało. Najprzyjemniej było przytulić się do drzewa i czekać, ale niestety to rozwiązanie tylko chwilowe, więc ruszyliśmy dalej....






Po kilkunastu minutach dochodzimy do miejsca, gdzie do czerwonego szlaku dołącza szlak zielony. Od tego miejsca znowu pojawia się spore przewyższenie i podejście w zimowych warunkach jest dość męczące. Leśna ścieżka jest bowiem momentami mocno stroma, a tym samym męcząca, a latem kamienista. Po około kolejnych 15 minutach dochodzimy do trasy narciarskiej i pojawia się w nas pytanie, czy podążać dalej szlakiem, czy skrócić trasę, ale brnąć przez śnieg w górę lasem, wzdłuż trasy narciarskiej. Wybraliśmy bardziej męczące, ale krótsze podejście, czyli opcję drugą. Wchodzimy więc na trasę narciarską, aby ją przekroczyć i podążamy stromo w górę. Tym samym ominęliśmy najciekawszy, szczególnie latem, najbardziej widokowy fragment szlaku.

Zboczem trasy narciarskiej.....

Przez około 30-40 minut pniemy się w górę wzdłuż narciarskiej trasy, aby w końcu odbić w lewo i przejść z powrotem na szlak czerwony. Ten finalny fragment dał nam się mocno we znaki, gdyż wiało niemiłosiernie. Pokonawszy trudy wiatru i śniegu, w którym brodziliśmy dochodzimy na szczyt Skrzycznego...... 


Szczyt Skrzycznego i nagroda :)
W schronisku jak zwykle miła atmosfera i zimne lub grzane piwo....
Przy kominku w schronisku dobrze jest się ogrzać w miłym towarzystwie... :)
Po rozpakowaniu się, gdyż zostajemy na noc, wybieramy się na wieczorną przechadzkę wokół schroniska, która trwa bardzo krótko, bo było przeraźliwie zimno...


Wieczorny spacer....


Po doskonale przespanej nocy zrywamy się wcześnie rano, gdyż liczymy na pamiętny wschód słońca. Przygotowujemy aparaty i czekamy, ale niestety. Pogoda nam nie sprzyja i obeszliśmy się smakiem. Widoczność była bowiem zerowa. W związku z tym, po skonsumowaniu śniadania wybieramy się na dół. Ponieważ nasze grono niespodziewanie powiększa się wybieramy drogę w dół przy zastosowaniu kolejki liniowej, co jak się okazało miało mieć swoje ogromne plusy - bo właśnie zjeżdżając kolejką ukazały się przed nami przepiękne widoki. Zjeżdżało się dobrze, gdyż nie wiało, a my z dumą mogliśmy podziwiać przebytą przez nas dzień wcześniejszy trasę.

Poranek i wyjście...

Rano znowu przecieramy szlaki....





Polecamy wybrać się na Skrzyczne na narty....


Nawet słońce zaczęło przebijać się między chmurami, aby góry mogły nas jeszcze bardziej zachwycić swoimi widokami...



Mimo ciężkich warunków polecamy tego typu wycieczki zimowe. Góry odkrywają przed nami wówczas zupełnie inny wymiar swojego piękna :) Uważamy, że warto zimą na Skrzyczne wjechać choćby kolejką i posiedzieć chwilę na górze, poczuć niesamowity klimat tego miejsca. Naprawdę  fantastyczne przeżycie, które mamy nadzieję, jeszcze się powtórzy, ale pewne już w innych partiach górskich pasm.

Pozdrawiamy gorąco z tej zimowej wędrówki
a&s



P.s. Nie mogę nie podziękować za wspaniałą niespodziankę, którą na moje 30-te urodziny zgotowali mi najbliżsi  Naprawdę była fantastyczna i Wielkie Dzięki Wam za to.... (a)


Czytaj także o Skrzycznem latem...
Czytaj także o Skrzycznem na skróty...
Czytaj także o Morskim Oku zimą...
Czytaj także o Chacie Wuja Toma w zimowej szacie...

5 komentarzy:

  1. Witam, w góry chodzimy stanowczo za mało, więc tym mocniej chcieliśmy zamknąć letni sezon wejściem na Skrzyczne.Pora mocno spóźniona ale już nie było się nad czym zastanawiać. 13.10.2011 wyruszyliśmy ok 10:40 z Buczkowic czerwonym szlakiem. Łączy się on z zielonym, a następnie z niebieski, tak też szliśmy. Nigdy wcześniej na Skrzyczne nie wchodziliśmy, więc trzymanie się szlaku jak najbardziej uzasadnione. Pogoda bardzo zmienna, dwa razy złapała nas burza z gradobiciem, wyjątkowo wietrznie i w wyższych partiach widoków brak przez całkowite zachmurzenie.Na szczyt dotarliśmy ok 14:30 głodni i szczęśliwi- innych turystów brak. Na drogę powrotną wybraliśmy kolejkę- nasz czteroletni Dawid miał z tego największą radochę- na której też nieźle nas wywiało. Świetnie udokumentowaliście waszą wędrówkę, utrzymanie się na szlaku przy takim zaśnieżeniu musiało być trudne.Pozdrawiamy Ewa, Łukasz i Dawid z Zabrza.

    OdpowiedzUsuń
  2. weszliśmy na piechotę od drugiego poziomu kolejki, stokiem narciarskim, śniegu po kolana, stromo, momentami było przerażająco, ale na szczycie super - mama i tata

    OdpowiedzUsuń
  3. :) tego szukalam. wlasnie wybieramy sie ale troche wolniej ,nie zgodnie z planem :) czesc kolejka czesc z buta,i zima :) dzieki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia zatem :) I czekamy na wrażenia i fotki. Chętnie zamieścimy na naszym górskim portalu facebookowskim :)
      a&s

      Usuń
  4. Widoki są przepiękne. Uwielbiam góry w zimowej odsłonie. czekam na wiecej zimowych wpisow. :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za zostawienie komentarzy. Miło nam wiedzieć co sądzicie, kto do nas zagląda. Nie bądź anonimowy i zostaw po sobie ślad... :) a&s

>