środa, 8 lutego 2012

Diabelska Góra i nieuchwytny wschód słońca :)

Ktoś by pomyślał, że w środku lata rozkoszowanie się widokiem wschodzącego słońca z górskiego szczytu to nic wielkiego. A jednak.... Są szczyty, które nie zawsze udostępniają widoki swoim gościom. Tak było w naszym przypadku - Babia Góra (1725 m.n.p.m) oparła się naszej chęci radowania się widokiem wschodzącego słońca ponad górskimi szczytami, mimo, iż na początku trasy obiecująco zachęcała nas zwodniczą piękną pogodą....


Za początek trasy obraliśmy Przełęcz Krowiarki, gdyż w przypadku wyjścia nocnego to chyba najbardziej przyjazna trasa. Samochód parkujemy niedaleko wejścia na szlak czerwony - z parkingu podchodzimy 5 minut asfaltem i już jesteśmy koło budki opłat, w której szczęśliwie udaje nam się uniknąć zapłaty, pewnie z racji godziny - była 23.00 pewnego sierpniowego wieczoru :) Podejście od strony Krowiarek jest bardzo łagodne dla naszych stóp. Początkowo - przez spory odcinek - podchodzimy leśnym traktem, pokonując drewniane stopnie, coś na kształt schodów pod górę, które zdecydowanie ułatwiają pokonywanie przewyższenia - przed nami 700m.

Coś na kształt schodów - ale wygodnie i szybko pod górę...

Bez latarki ani rusz....

Przez około 50 minut podążamy cały czas traktem pod górę, ukryci w leśnym gąszczu. Podejście ze stopni powoli przechodzi w leśną ścieżkę, którą podchodzimy na szczyt Sokolicy (1367 m.n.p.m). W oddali po naszej prawej stronie, im wyżej wychodzimy tym wyraźniej widzimy rzędy świateł, które oznaczają, że mieszkańców Zawoi jeszcze nie zmógł sen. Dochodzimy do Sokolicy - magicznego miejsca, z którego roztacza się przepiękny widok na masyw Babiej Góry oraz na Zawoję. Jest to miejsce niezalesione, w związku z czym jest doskonałym punktem widokowym. W tym miejscu można odpocząć na ławeczce i rozkoszować się roztaczającym widokiem. To świetne miejsce na obserwację gwieździstego nieba - widok zdecydowanie bezcenny.


Z Sokolicy podążamy nadal czerwonym szlakiem, który skręca w lewo. Od tego miejsca podejście staje się łagodniejsze. Podążamy wśród kosodrzewiny, aż do Kępy (1521 m.n.p.m), która ukryta jest w paśmie kosówki, a następnie do Gówniaka (1617 m.n.p.m), którego turyści często mylnie biorą za właściwy szczyt Babiej Góry, kiedy ta ostatnia jest niewidoczna z powodu mgły. W naszym przypadku na wysokości Kępy pogoda zaczęła się diametralnie zmieniać. Zaczęliśmy zakładać na siebie kolejne warstwy ubrań. Im dalej, tym wiatr stawał się coraz bardziej porwisty i zaczął siąpić deszcz. Temperatura odczuwalna powietrza zaczęła mocno spadać. Podchodziliśmy gęsiego i w rejonie Gówniaka, którego nie udało nam się zobaczyć z powodu mgły :) widoczność spadła do około 1 metra.


Najkorzystniej byłoby związać się linkami, gdyż wiatr potrafił położyć nas na kamieniach, które zaczęły się właśnie za Gówniakiem. Od tego miejsca bowiem zaczyna się podejście po skalnych blokach, które dało nam się we znaki. Dzięki kijkom i odpowiedniemu obuwiu udało nam się utrzymać w pionie - przeraźliwy wiatr wiejący z prędkością blisko 100 km/h, marznący deszcz uderzający w nasze twarze, śliskie kamienie pod nogami to niedogodności, które udało nam się pokonać i szczęśliwie dotrzeć na szczyt, gdzie szybko wyciągnęliśmy śpiwory i podjęliśmy oczekiwanie na pierwsze promienie słońca. Droga na szczyt zajęła nam 2h 40 minut, więc zmieściliśmy się w czasie przejścia "przewodnikowego", mimo niesprzyjających warunków, z czego byliśmy bardzo dumni....

Nareszcie na szczycie.... :)
Pora to uczcić....
Uwaga - mocno wieje....
Rękawiczki, śpiwory, koce, ciepła herbata - to wszystko należy ze sobą zabrać na nocne wyjście nawet w letni wieczór.

Noclegownia na szczycie....

I czekamy cierpliwie na zmianę pogody i wschód słońca....
Na szczycie oczekiwaliśmy wraz z innymi turystami (zarówno polskimi jak i słowackimi) około 3h na wschód słońca. Naprawdę liczyliśmy na zmianę pogody, która w tym rejonie zdarza się bardzo często. Niestety..... nie doczekaliśmy się upragnionego widoku - wschodzącego słońca. Rano widoczność nie poprawiła się zbytnio. W związku z powyższym postanowiliśmy schodzić. Chcieliśmy wybrać inną trasę, ale była ona zupełnie niewidoczna - brak w zasięgu naszego wzroku oznaczeń szlaku spowodował, że obraliśmy tę samą drogę, którą przebyliśmy w nocy. Podczas schodzenia udało nam się pstryknąć kilka ciekawych fotek, gdy słońce przebijało się przez mgłę, chmury i szarość poranka....




Szczyt Gówniaka podczas zejścia porannego.
Słońce powoli przebija się przez chmury.



Szczyt Sokolicy....


Chwila odpoczynku....


Mimo wszystko warto było przebyć tę trasę i przeżyć przygodę, która nas spotkała. Z pewnością ponownie wybierzemy się na wschód słońca na Babią Górę, licząc, że tym razem będzie bardziej przyjazna niż poprzednio. Być może pora roku była niesprzyjająca. Wybierzemy inny miesiąc - pewnie maj, więc może uda nam się spotkać na szlaku.

Pozdrawiamy i do zobaczenia na szlaku, hej
a&s

>