Widok z Ciemniaka.
|
Dzisiaj opiszemy trochę trudniejszą trasę. A mianowicie szlak na Ciemniak (2096 m.n.p.m) lub jak kto woli na Czerwone Wierchy przez Ciemniaka :) Wędrówkę rozpoczynamy z parkinu w Kirach, z którego to udajemy się do Doliny Kościeliskiej. Zdecydowanie polecamy wędrówkę od samego rana, gdyż pogoda w górach lubi płatać figle, a zmienia się zazwyczaj dopiero w drugiej połowie dnia... My, mimo niesprzyjających prognoz postanowiliśmy wystawić się na działanie aury i wyjść w góry. Dzikość gór to to, co lubimy najbardziej.
Zachęcamy do wczesnych wyjść....
|
Wychodzimy z parkingu w Kirach - zaraz przed wejściem do Doliny Kościeliskiej. Maszerujemy wygodnym traktem doliny, aż do momentu, gdy szlak dochodzi do rogacza na Cudakowej Polanie, według którego kierujemy się w lewo. Skręcamy więc i dalej podążamy lasem pod górę. Po 5 minutach skręcamy w prawo, czerwonym szlakiem, poprzez mostek nad Miętusim Potokiem. Zaraz za nim czeka nas spory wysiłek - konkretne przewyższenie. Kamieniste i śliskie podłoże. Ten odcinek pokonujemy w około 20 minut, następnie szlak łagodnieje i zwęża się. Nadal wędrujemy lasem. Po wyjściu z lasu wychodzimy na Polanę Upłaz, którą podążamy w górę około 15 minut. Jest ona dość widokowa, gdyż zewsząd otaczają nas górskie szczyty. Naprawdę nie rozumiemy, dlaczego niektórzy turyści uważają ją za nieciekawą - dla nas bardzo interesująca. :) Opuszczamy polanę i podążamy ciągle w górę, w kierunku tzw.Pieca. Jest to trawiasty szczyt z niewielką liczbą wapiennych skałek - świetne miejsce na pierwsze śniadanie.
Wychodzimy z Kirów, wędrujemy Doliną Kościeliską.
|
Fragment wędrówki, jeszcze przed Polaną Upłaz.
|
Piec - wapienne skałki.
|
Z tego miejsca mamy już całkiem dobry widok na szczyt Giewontu (1894 m.n.p.m). Po odpoczynku wchodzimy już w piętro kosodrzewiny, podążając kamiennym, krętym chodnikiem ostro pod górę. Po 10 minutach szlak łagodnieje i wędrujemy zboczem góry, całkiem przyjemnym trawersem - a na pewno widokowym. W tym miejscu spadły na nas pierwsze krople deszczu-przydają się palta przeciwdeszczowe. W związku z tym, widoczność zdecydowanie zmalała. Wędrówka trwa około 40 minut,a pogoda nie nastraja pozytywnie. Pojawiają się pierwsze modlitwy o przejaśnienia na szczycie :) Dochodzimy do połączenia szlaków na tzw. Chudej Przełączce (1850 m.n.p.m). Dołącza tutaj szlak zielony, który prowadzi z Doliny Tomanowej. Z tego miejsca rozpoczynamy ostateczne podejście; Twardym Grzbietem; na szczyt Ciemniaka. Powoli zaczynamy "błądzić" we mgle :) Oczywiście o prawdziwym błądzeniu nie ma mowy, gdyż szlak jest doskonale oznakowany. W każdym razie widoczność w czasie naszej wędrówki momentami była mniej więcej na długość 3-5 metrów. W końcu dochodzimy do upragnionego szczytu - o którym świadczy kupka ułożonych kamieni - tak nam się przynajmniej wydaje. Dumni dokładamy swój kamień, gdy za moment orientujemy się, że to był falstart. To nie szczyt Ciemniaka, ale jakiś przed-szczyt nie uwzględniony na mapach - nie wiedzieć czemu te kamienie tam zostały położone? W każdym razie kiedy przekonani byliśmy, że jesteśmy na szczycie, mgła odsłoniła nam rzeczywisty szczyt, do którego mieliśmy około 3 minut. Podążyliśmy więc dalej...
Widok na Giewont - spod Pieca.
|
W drodze na szczyt... Zaczęła się charakterystyczna czerwona trawa.
|
Błądzimy we mgle...
|
Zwodnicza kupka kamieni ;)
|
Na szczycie Ciemniaka spotkała nas wymodlona niespodzianka, na moment chmury rozstąpiły się i mogliśmy dzięki temu podziwiać widok na Tatry Wysokie i Zachodnie oraz zrobić kilka zdjęć :) Dziękujemy, jesteśmy wdzięczni.
Szczyt Ciemniaka (2096 m.n.p.m), tym samym granica polsko-słowacka.
|
Urokliwe widoki z Ciemniaka.
|
Widoki z Ciemniaka cd...
|
Po odpoczynku i sesji fotograficznej udajemy się w dalszą wędrówkę, czyli na kolejny szczyt Czerwonych Wierchów - Krzesanicę (2122 m.n.p.m). Jest to najwyższy szczyt pasma Czerwonych Wierchów, do którego należy jeszcze Małołączniak (2096 m.n.p.m) i Kopa Kondracka (2005 m.n.p.m). Przechodzimy przez Mułową Przełęcz i dość wąską ścieżką wspinamy się na Krzesanicę.
W drodze na Krzesanicę.
|
Szczyt Krzesanicy.
|
W tym miejscu przekonujemy się o słuszności stwierdzenia, że w górach pogoda jest zmienna. Siąpiący deszcz zamienił się bowiem w "krupę śnieżną", a wiejący wiatr wzmagał nasze odczucie chłodu. Niestety nie możemy pochwalić się dobrym przygotowaniem, gdyż przede wszystkim brakowało nam rękawiczek!! Temperatura spadła poniżej zera, a mroźne powietrze "przyklejało nam dłonie do kijków" :) Pogodę tę wynagrodził nam jednak niespotykany na co dzień widok - stado kozic górskich pasących się na skraju Małołączniaka.
Ze względu na pogodę nie zdecydowaliśmy się na przejście w kierunku ostatniego szczytu Czerwonych Wierchów - Kondrackiej Kopy. Na rozwidleniu szlaków skierowaliśmy się szlakiem niebieskim w lewo - w kierunku Przysłopu Miętusiego. Szlak na tym odcinku zaskakuje - jest mocno stromy, a dodatkowym utrudnieniem były mokre kamienie stanowiące podłoże. Ku naszemu zaskoczeniu, podczas schodzenia zastaliśmy na swojej drodze ubezpieczenia (łańcuchy), które nie widniały na naszej mapie! Były one potrzebne do pokonania około 7 metrowej ściany.
Zejście z Małołączniaka...
|
Zejście z Czerwonych Wierchów.
|
W dole Dolina Miętusia.
|
Po pokonaniu ubezpieczeń, czekała nas około godzinna droga w dół dość kamienistym zejściem, momentami stromym. Następnie ścieżka prowadziła do lasu, którym podążaliśmy dobre 40 minut. Dochodząc do Przysłopu Miętusiego rozpadało się na dobre, na szczęście my byliśmy skryci przez korony drzew. Przysłop Miętusi (1189 m.n.p.m.) to spore skrzyżowanie szlaków prowadzących między innymi do Doliny Małej Łąki, do Nędzówki oraz do Doliny Kościeliskiej - do Kirów. My podążyliśmy ostatnim z nich. Przemoczeni, ale szczęśliwi, pełni wrażeń, że udało nam się zobaczyć szczyty Tatr podążaliśmy przez las. Od tego miejsca do parkingu powrót trwał około 50 minut. I tyle... :D
Polecamy tę wycieczkę - naprawdę warto.
Dane informacyjne:
- różnica wzniesień - ok 1150 m
- czas przejścia po trasie - 7 h / 7,5 h w przeciwnym kierunku (29 / 30 pkt GOT)
- specyfikacja - T.02
- poziom trudności - średni, utrudnienie na łańcuchu.
a&s
super zdjecia i fajne opisy, az chcialoby sie byc tam razem z Wami na wycieczce. Szkoda... ale tyle mojego co sobie poogladam Wasze zdjecia :)
OdpowiedzUsuńsa ekstra!
Wspaniała wyprawa świetnie opisana i pokazana!...:)-wybieram się tam niebawem!..-dzięki!...:)))
OdpowiedzUsuńJezu, po co Wam te kije? Jakaś nowomoda, szpanerstwo, chęć pokazania ..... no właśnie, czego? Jak mijam na szlakach tych niby dobrze wyposażonych, nie wiem czy śmiać się czy płakać. Dostałam kiedyś takim czymś przy stromym zejściu i odtąd mam odruch wymiotny, gdy widzę tych "nowoczesnych" machających bez sensu w/w przyrządami na stromizmach. Kijki=zakamuflowana amatorszczyzna.
OdpowiedzUsuńWitam, w odpowiedzi na Pani zapytanie, zarzut, próbę ośmieszenia - jakkolwiek interpretować tę wypowiedź odpowiadam. "Kije", czyt. kijki trekkingowe lub kijki do nordig walking to przede wszystkim ekwipunek sportu, który uprawiamy. Nie będę tutaj przytaczać założeń dyscypliny, którą się zajmujemy, gdyż to można znaleźć w przeglądarce google. W każdym razie to co Panią tak śmieszy i powoduje odruch wymiotny u nas powoduje odciążenie kręgosłupa, stawów i zaangażowanie wszystkich mięśni ciała do pracy podczas marszu przy wielogodzinnych i wielokilometrowych trasach. Ponadto dzięki kijkom marsz ma odpowiednie tempo i utrzymany rytm. Jakkolwiek by nie spojrzeć na ulubioną przez nas dyscyplinę sportu, nie jest ona z pewnością nowoczesna, gdyż swoje podstawy ma w latach 20 XX wieku. To tyle odpowiedzi na Pani zaczepkę. Proszę poszukać innych storn, które Pani będą odpowiadały, a nie obrażać naszych czytelników i autorów. Pozdrawiam tym samym kończąc temat. a
Usuńnie przejmuj się głupimi uwagami tej Pani. To niestety typowe dla Polaków. Krytykować każdego i wszystko, zero tolerancji-zapewne gorliwa katoliczka. Kogo obchodzi co Ona myśli kiedy mija ludzi z kijkami? Jeżeli pasują Wam kijki to Wasza sprawa i tyle. Może tej Pani nie odpowiada też kolor Waszych kurtek ? ( może szpanerski albo dla początkujących?). Wspaniała relacja napisana przez miłośników gór. Jeżeli przeżyliscie taką wyprawę w wilgotnej aurze czy poleciłbyś zabieranie rekawiczek i ew. jakich ( warto inwestować w goretex?). Czy "zwykły śmiertelnik" bedzie miał problemy z "pokonaniem" łańcuchów ?
UsuńDziękujemy za słowa wsparcia. Miło nam, że relacja się podoba :) Pytania przeniesione zostały do forum naszej strony (na górze strony-ostatnia zakładka)i tam proszę szukać na nie odpowiedzi. Pozdrawiamy serdecznie a&s
UsuńJeśli chodzi o odcinek z ubezpieczeniami (łańcuchami) na tej trasie nie jest on łatwy, szczególnie w pojedynkę lub z dziećmi. Zarówno przy wchodzeniu, jak i przy schodzeniu będzie nastręczał trudności, gdyż jest on dość stromy. Niebezpieczeństwo upadku zagrażać będzie szczególnie, gdy skały będą mokre. Półka jest krótka, ale dla dzieci może być nie do przejścia. Pozdrawiamy a&s
Usuń"Dostałam kiedyś takim czymś przy stromym zejściu i odtąd mam"...coś z głową chyba. Jak się nie umie korzystać z dobrodziejstwa kijków to proszę chociaż takich pierdół nie wypisywać. A jeśli to ktoś inny zrobił Pani to coż-jakby ktoś Panią kopnął to by wypisywała Pani, że ludzie bez nóg mają tam wchodzić? A może nie zachowała Pani zasady ograniczonego zaufania-trzeba uważać nie tylko na swoją nieskromna osobę ale i na innych-zwłaszcza na wąskich mijankach etc.
Usuńfajna trasa, szliśmy dokładnie tak samo, tylko warunki były baaaardzo mokre... i też zaskoczyły nas łańcuchy, na sczęście jakoś daliśmy rade ;) pozdrawiam i też polecam te trasę choć łatwa nie jest ;) aha zapomnialam dodać że nawet połowy tych widoków nie mieliśmy przez gęsta mgłę ;( ale przygoda była przednia ;D
OdpowiedzUsuńTrasa fantastyczna i trzymamy kciuki za ewentualną powtórkę, ale przy obecności bardziej sprzyjającej aury :) Pozdrawiamy a&s
UsuńWspaniale opisana trasa. Ja szłam nią z "drugiej" strony, czyli od Kopy. Zastanawiam się czy nie powtórzyć. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńto ja mam, zakupioną 2 lata temu, o wiele bardziej aktualna mapę - z zaznaczonymi łańcuchami :) moje pierwsze wejscie na Czerwone Wierchy było podobne... Kopa Kondracka zaliczona, dalej kawałek w górę i... piorun przelatujący nad głową, chmury przeogromne - nic nie widać. Więc szybkie zejście na dół. Niedługo pełna fotorelacja na blogu, zapraszam :) http://dilagor.blogspot.com
OdpowiedzUsuńIle godzin trwała Państwa wycieczka?
OdpowiedzUsuńSpokojnym tempem, z odpoczynkami i czasem na robienie zdjęć około 7 godzin :) Pozdrawiamy a&s
UsuńBardzo fajny opis. Do zobaczenia na szlaku
OdpowiedzUsuń